Dzięki, ze jestescie i prowadzicie to forum. Swego czasu, ponad 6 lat temu, zarejestrowalem sie na bezlitosnej prawdzie i załozylem tam swoj wątek. Poprosilem o pistolet do odstrzelenia "ja" i myślę, że go otrzymałem, ale zabrakło mi wystarczająco determinacji i nie nacisnąłem spustu. Dostałem tam "zadanie domowe" - zapisywanie na kartce wszystkiego co sie pojawia w umyśle, sprawdzanie, czy ma sie nad tym kontrole, itd. Nie podjąłem sie tego, bo uznalem, ze wakacje nie są od takich zadań, a poza tym w innych wątkach ludzie sie oswiecali bez czegoś takiego i mną też powinno sie dać tak pokierować, zebym nie musiał wykonywać jakichś zadań

Oczywiście temat oswiecenia nie dawał mi spokoju i przez te ostatnie 6 lat chyba nie bylo dnia, zebym nie rozkminial braku ja, ale początkowo robilem to na alibi: przegladanie filmow "oswieconych" na youtube, czytanie wątków na liberationunleashed i archiwum starego ruthlesstruth - liczyłem, ze w koncu "samo zaskoczy" i to odczucie "ja" zniknie na stałe. Tak sie oczywiscie nie stało, za to rosła frustracja, brak motywacji w życiu, itd. Chyba dwukrotnie zniknęło poczucie "ja" (po pewnych środkach), ale pojawiało się ponownie po kilku godzinach ze sporym zestawem negatywnych emocji. Do dzisiaj pamiętam, ile ulgi pojawiło się wraz z tymi przebłyskami, mimo tego nie bawię się już w jakiekolwiek wspomaganie.
Docierało do mnie powoli, ze bez wysiłku i samodzielnego patrzenia na rzeczywistość i oddzielania od niej wyobrażeń (odstawienia filmów i innych rozpraszaczy) sie nie obejdzie. Jednak utknąłem.
Widzę, ze nie tworzę swoich myśli (nawet nie mam pomysłu na to, jak miałby działać taki mechanizm - poza tym, gdybym umiał to robić, to nie tworzyłbym myśli, które wprawiają mnie w zły nastrój). Nie wiem w jaki sposób się pojawiają. Po prostu, gdy sie juz pojawi jakas mysl, to czasami pojawi sie następna, która w sumie stwierdza fakt - "nie stworzylem poprzedniej mysli, tej też nie". Tak tez jest z myślą "ja" - wraz z nią przychodzi jakaś emocja, najczęsciej strach, lęk, głównie związana z tym ze nie spełnie czyichś oczekiwań albo cudzych wyobrażeń o mnie. Chwilę pożniej (jak dobrze pójdzie) pojawia sie inna mysl o treści: "ja" pojawiło sie w poprzedniej myśli i jest tylko tam; gdy nie ma mysli, nie ma "ja", ani tego strachu.
Jest wiele momentow w ciagu dnia, gdy nie pojawia sie zadna mysl - teraz na przykład moge stwierdzic, ze pol godziny temu nie starałem się obserwować niczego, a i tak obserwowanie sie odbywało. Podobnie nie starałem się ani oddychać, ani nie zdecydowałem się wstać od komputera. Gdybym rzeczywiscie wykonywal każdą z tych rzeczy, to bym mógł opisać KROK PO KROKU jak odbywa sie taki proces. A nie potrafię. Gdy pojawi się chęć do kontrolowania ciała, np. oddechu, to taki oddech jest w tym momencie nienaturalny, przerywany.
Widzę to, logicznie rozumiem, ale nie potrafie stwierdzic, czy to ciągle jest silne wierzenie czy już doswiadczenie? Może dlatego, ze zbyt wiele razy czytałem i slyszalem, ze nie mam kontroli nad ciałem/myslami/emocjami, a tak naprawdę tego nie testowalem dogłębnie i stałem się mniej czuły na doswiadczenie tego? Jak ma wyglądać doswiadczenie braku kontroli? Czy ma cos zaskoczyc i pojawic sie "aha"? W ktorym momencie przestac potwierdzac, ze sie nie ma kontroli nad niczym?
To tak jakby umysł dla świętego spokoju ze wszystkim się zgadzał i wtedy dalsza analiza nie ma sensu, bo przecież "no masz rację, nie kontrolujesz niczego, nie jesteś ciałem, co chcesz jeszcze testować?".
Bywa tak (rzadko, ale jednak), ze podczas dlugiego patrzenia pojawia sie następująca myśl, a wraz nią silne uczucie: "o, to już, to już, zbliża się, całe życie na to czekałem, jeszcze chwila i się oswiecę" - i cała masa pozytywnych uczuć i kwiatków rzucanych przez umysł i myśli z tym zwiazanych - jak to by bylo być oswieconym. Oczywiscie nic z tego nie wychodzi. Boje się, że w momencie skoku to moze byc problem.
Gdzie powinienem głębiej spojrzeć?